Dr hab. n. med. Bartłomiej Guzik (Oddział Kliniczny Kardiologii Interwencyjnej z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Kardiologicznego) o misjach medycznych w Afryce
Panie Doktorze działał Pan jako wolontariusz w Afryce
Zgadza się. W 2021 roku już po raz trzeci miałem okazję reprezentować m.in. nasz Szpital w Afryce Wschodniej. Poprzednim razem była to Kenia potem Uganda. W zeszłym roku trafiliśmy do Tanzanii. Z racji tego, że taką misję organizujemy w pełni samodzielnie, to w 2021 roku sytuacja się trochę zmieniła. W Tanzanii byliśmy grupą 9 osób, które udzielały świadczeń w dwóch miejscach – w Maganzo i to był jeden z większych ośrodków – Szpital Sióstr Elżbietanek polskich i w Bugisi – ośrodek irlandzki, ale także prężnie działający szpital lokalny.
Z punktu widzenia europejczyka jak wygląda opieka medyczna w takich miejscach i czy ona tak naprawdę w ogóle istnieje?
Jeśli chodzi o opiekę medyczną to w Afryce mamy ubezpieczenia dla osób zatrudnionych. Pokrywają one bardzo podstawowe świadczenia. Mimo to dostęp do nich jest skomplikowany. Istnieje infrastruktura rządowa czy też państwowa -sieć szpitali powiatowych lub powiatowych jednostek ochrony zdrowia. Niestety Pacjenci w dużym stopniu narzekają na te jednostki, dlatego dużo chętniej korzystają z usług szpitali misyjnych. Mają one zupełnie inny stopień organizacji, bardziej zbliżony do europejskości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. W parze z tym idzie kontrola jakości oraz większy poziom świadczeń. Nie zmienia to faktu, iż dostępność do lekarza w Afryce jest bardzo utrudniona. O ile w Maganzo lekarzy było kilku na ponad 100 łóżek, to w Bugisi był jeden lekarz, który tuż przed naszym przyjazdem zmarł, dlatego cała jednostka bazowała na nas oraz na kilkudziesięciu bardzo sprawnych, aktywnych i bardzo inteligentnych felczerach.
Wiemy już, że zakres opieki medycznej ograniczony jest do bardzo podstawowych świadczeń. Zatem przy skomplikowanych zabiegach medycznych pojawiają się trudności w pomocy?
W takich sytuacjach konieczne jest zreferowanie do szpitali regionalnych, których w całej Tanzanii jest kilka. Dla nas referencyjnymi ośrodkami są: Szpital w Mwanzie, odległy około 6-8 godzin podróży. Z kolei, jeśli chodzi o interwencje sercowe, to odpowiednikiem Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II jest Szpital w Dar es Salaam, do którego podróż samochodem zajmuje ponad 24 godziny.
Państwo jako wolontariusze pracujecie tam czasowo, dlatego brak lekarzy, fachowej kadry medycznej przykładowo w Tanzanii, gdzie mamy jednego lekarza, który dodatkowo umiera, jest stałym problemem.
Oczywiście. Brak wykwalifikowanego personelu jest w Afryce stałym problemem, ale jednocześnie myślę, że tamtejszy system jakoś zaadoptował się do takiego stanu rzeczy. Z naszej strony kładziemy bardzo duży nacisk na działania w takich miejscach. Pomijając same świadczenia, których udzielamy, ogromną wagę przywiązujemy do edukacji i przekazywania wiedzy afrykańskiemu personelowi. Robimy tak we wszystkich naszych projektach, zarówno w Doktor Heart, czyli internistyczno-kardiologicznym projekcie, któremu przewodniczę, jak i Doktor Baby, czyli projekcie ginekologicznym, Doktor New Born, czyli projekcie neonatologicznym czy też Doktor Skin – dermatologiczny. Dążymy do tego, żeby retencja wiedzy, którą przynosimy ze sobą zostawała w danym miejscu.
Mówimy o braku wiedzy wśród personelu, dlatego też tak jakby dokształcamy medyków, którzy są tam na miejscu.
Przez to, że dostępność do lekarza, jak i ilość samych lekarzy jest ograniczona, to felczerzy działają na algorytmach postępowania. O ile z reguły jest to korzystne i bardzo skuteczne, o tyle wymaga to nadzoru z zewnątrz. Przekonaliśmy się o tym w przypadku bardzo prozaicznej rzeczy – mianowicie jeden z felczerów z bliżej nieokreślonych powodów jakiś czas temu zaczął rozpisywać w leczeniu na nadciśnienie antybiotyk. Tak mu zostało, taki miał algorytm i tak postępował. Oczywiście korzyści z tego nie było żadnych, wręcz odwrotnie. Dlatego modyfikacje, przypominanie, wyjaśnianie pewnych rzeczy są tam potrzebne na bieżąco. Musi to być połączone z poszerzaniem wiedzy, przekazywaniem aktualnych wytycznych i informacji, które my, pracując w klinikach, w szpitalach takich jak Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II mamy, bo jesteśmy na bieżąco szkoleni, na bieżąco się tego uczymy. Chcemy się tym dzielić, dlatego projekty te są dla nas bardzo ważne.
Przejdźmy płynnie od personelu medycznego do lokalnych mieszkańców – jak wygląda poziom ich wiedzy na temat zdrowia? W Polsce bardzo często przeprowadzamy kampanie społeczne – przypominamy o badaniu się, o profilaktyce, o zwracaniu uwagi na niebezpieczne rzeczy. Czy mieszkańcy Tanzanii mają taką świadomość, czy raczej jest to praca od podstaw?
Tanzania to absolutna praca u podstaw. Przykładowo przez brak dostępu do testów na COVID-19, Tanzańczycy przekonani są, że koronawirus to malaria lub ciężka gruźlica. Do tego są przyzwyczajeni, zresztą te choroby przebiegają podobnie, charakteryzuje je gorączka i nawroty. Ta praca u podstaw jest trudna, aczkolwiek sama nasza obecność jako wolontariuszy, jako misyjnych lekarzy sprawia, że oni chcą się zbadać, że decydują się na przyjście do lekarza. Poza naszą obecnością mamy programy, które ukierunkowujemy na dzieci i na uświadamianie na temat zdrowych nawyków. Szkoliliśmy dzieciaki z reanimacji, po to, żeby po prostu rozumiały koncept tych podstawowych zachowań prozdrowotnych.
Wracając do COVID-19, jak wygląda tam sytuacja ze szczepieniami? Czy w ogóle dotarła tamta akcja i same szczepionki?
Podjęliśmy próbę przywiezienia szczepionek z Polski, co prawie zakończyło się aferą międzynarodową. Ostatecznie nie udało się nam tego dokonać. Natomiast sama akcja szczepień dotarła do Tanzanii. Amerykański program udostępniania szczepionek dostarczył do Tanzanii ponad milion szczepionek. Były one dystrybuowane powoli, głównie wśród personelu medycznego, który jest najbardziej narażony. Nie spotykało się to mimo wszystko z wielkim entuzjazmem. Co było bardzo ciekawe to to, że bardziej wykształcony personel z reguły korzystał z tego szczepienia. Natomiast osoby, które mniej się tym wszystkim interesowały były bardziej podatne na zabobony. Ludowe wierzenia są tam nadal bardzo mocno obecne. Jednym z sms’ów, które były rozsyłane pomiędzy nimi samymi, donosił o tym, że dwa lata od szczepienia umrą.
Kiedy kolejna wyprawa?
Po powrocie spotkaliśmy się z ogromnym entuzjazmem organizatorów – Rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego i Dyrekcji naszego Szpitala, jak i wszystkich współorganizatorów, czyli fundacji i Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Wszystkie strony, w odpowiedzi na zapotrzebowanie podjęły decyzję, że jeden z tanzańskich ośrodków zostanie objęty naszą stałą opieką. Na pewno nie będzie to wyglądać tak, iż ktoś pojedzie tam na rok, ale poszczególni specjaliści będą jeździć tam na miesięczne pobyty. W 2022 roku pojedziemy na, aż 6 misji! Obecnie trwa misja, a kolejne – w sierpniu, wrześniu, październiku. Ja osobiście nie mogę się już doczekać na swoją kolej, która będzie w październiku!
Dr hab. n. med. Bartłomiej Guzik pracuje w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II n Oddziale Klinicznym Kardiologii Interwencyjnej z Pododdziałem Intensywnego Nadzoru Kardiologicznego. Jest kardiologiem oraz internistą. Autor 48 publikacji oraz wielu doniesień konferencyjnych zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Charytatywnie działa od ponad 25 lat. Jest założycielem i prezesem Fundacji Centrum Dobroczynności Lekarskiej im. prof. Teresy Adamek- Guzik i Jana Guzika. W ramach misji „Doctors Africa” wyjeżdża jako lekarz, ale wcześniej przygotowuje wiele projektów, urządzeń czy materiałów medycznych. Na miejscu zajmuje się także nauczaniem felczerów czy pielęgniarzy i opiekunów medycznych, w jaki sposób radzić sobie z różnymi chorobami, jak je rozpoznawać, leczyć, wykonywać drobne zabiegi.