Paulina Mirochna-pielęgniarka, która pracowała w naszym Szpitalu wyrusza na roczną misję do Boliwii
W ostatnim czasie na terenie naszego Szpitala miała miejsce rejestracja zdjęć filmowych. Bohaterką powstającego dokumentu była Paulina Mirochna – pielęgniarka z Oddziału Klinicznego Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II.
Pod koniec sierpnia 2021 roku Paulina wyjedzie z ramienia Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego-Młodzi Światu na roczny wolontariat do Boliwii (Cochabamby). Będzie opiekować się młodymi kobietami i ich dziećmi w Centrum św. Jana Pawła II, gdzie znajduje się Dom Samotnej Matki.
Filmowy portret będzie opowieścią o jej zawodowym powołaniu, który zostanie przedstawiony z dwóch perspektyw – pracy w naszym Szpitalu oraz pracy na rzecz wolontariatu misyjnego. Film ukaże młodych ludzi, którzy wykonują zawody medyczne. Produkcja będzie opowieścią o służbie drugiemu człowieku – w Krakowie i w Cochabambie. Paulina Mirochna będzie nieść pomoc potrzebującym na różnych kontynentach świata, ale pod wezwaniem tego samego patrona – św. Jana Pawła II.
– Czy stresowałaś się przed nagraniem produkcji filmowej w miejscu pracy?
Bardzo, bo nie jestem osobą medialną i nie wiedziałam, jak zareaguje pozostały personel medyczny oraz pacjenci. Moja rola w tym filmie nie jest wielka. Wiem, że ekipa filmowa z „Salezjańskiej Wytwórni Filmowej – Art 43” stworzyła już ciekawe filmy o misjonarzach. Widziałam przygotowany film o Genowefie Kroczek „Lotte” – zwanej limanowską „Inką”. W czasie II wojny światowej była ona sanitariuszką oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa Wojciecha Dębskiego „Bicza”. W tym filmie twórcy chcą pokazać młodych ludzi, głównie medyków, którzy potrafią pomagać i są gotowi nieść pomoc nawet na drugim krańcu świata. Byli na Oddziale, na którym pracowałam w Szpitalu, ale przyjadą też do Boliwii. Film, którego będę częścią, a będzie ukazywać misjonarzy oraz inne osoby medyczne podczas ich codzienności, będzie zmontowany nie wcześniej niż pod koniec tego roku.
– Kto jest organizatorem Twojego przyszłego wolontariatu?
Jest to katolicki wolontariat. Salezjański Wolontariat Misyjny-Młodzi Światu. (https://swm.pl/) Nie jest to misja humanitarna, a ja nie lecę ratować ludzi na wojnie. Udaję się do bezpiecznego i sprawdzonego miejsca – do Boliwii. Moimi wysłannikami są Salezjanie z Krakowa. Lecę do placówki Sióstr Albertynek.
– Co będzie należeć do Twoich zadań i obowiązków?
Miejsce to jest prowadzone przez Siostrę Teresę, która jest polką. Pracuje tam od wielu lat i wybudowała ten dom. To ona prowadzi tę placówkę. Potrzebujące kobiety mogą tam uzyskać pomoc medyczną, materialną, duchową. Będę pomocą medyczną, ale przede wszystkim będę wolontariuszem misyjnym, którego zadaniem jest dawać świadectwo wiary. Lecimy we dwie – ja i druga dziewczyna, która jest lekarzem z Kalisza. Będę oczywiście pomagać w kwestiach medycznych np. pobierać krew. Nikt wcześniej z Polski nie był w tym miejscu na takiej misji medycznej jako pielęgniarka, czy lekarz. Natomiast trzy lata temu były tam dwie fizjoterapeutki.
– Jak długo potrwa wolontariat i jak wyglądały przygotowania?
Planuję być tam przez około rok. Mój wolontariat każdego roku poszukuje miejsc, gdzie jest potrzebna pomoc. Przed planowaną podróżą musiałam odbyć roczny wolontariat w Polsce. Od dziecka marzyłam o wyjeździe misyjnym. Czułam w sobie powołanie. Odważyłam się – w listopadzie złożyłam podanie, a w styczniu zostało pozytywnie rozpatrzone. Następnie odbyła się seria szkoleń, rozmów z psychologiem. Nauczyłam się, jak radzić sobie z przyszłym stresem i kryzysami związanymi z pobytem w nowym miejscu, a także szokiem kulturowym. Niezbędnym wymaganiem był egzamin z języka angielskiego oraz hiszpańskiego, którego zaczęłam się uczyć niedawno. Ostatnim etapem było wykonanie niezbędnych szczepień w kierunku chorób tropikalnych, które wykonałam w naszym Szpitalu. Ukończyłam wymagające studia pielęgniarskie – uzyskałam tytuł magistra, a następnie przez cztery lata zdobywałam doświadczenie zawodowe w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. Pracowałam na Oddziale Klinicznym Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii. Moimi bezpośrednimi przełożonymi byli Ordynator prof. dr hab. n. med. Bogusław Kapelak oraz Oddziałowa- mgr Katarzyna Jakimowicz oraz od około dwóch lat- mgr Anna Domagała.
– Jak na wiadomość o planowanym wyjeździe zareagowali najbliżsi?
Na początku było ciężko, ale moi rodzice wiedzieli i podświadomie czuli, że postawię na swoim i wyjadę na wolontariat. Tata zareagował w sposób bardziej spokojny niż moja mama, która przez pewien czas nie mogła się z tą wiadomością oswoić oraz pogodzić. Jednak zaakceptowali to i od dłuższego czasu okazują mi ogromne wsparcie i pomagają mi w przygotowaniach. Jesteśmy katolicką rodziną – rodzice wierzą w głębszy sens tego wyjazdu i w to, że będę bezpieczna. A ja jestem szczęściarą, ponieważ mam wspaniałych przyjaciół, kochającą rodzinę i pracę, którą lubię. To daje mi poczucie bezpieczeństwa oraz pewność, że mam do kogo wrócić, a myśl o moich bliskich będzie ze mną.
– Trudno było pożegnać się z dotychczasowym miejscem pracy?
Cały Oddział Kliniczny Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w naszym Szpitalu zareagował bardzo pozytywnie. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni, ale kibicują mi, nawet zorganizowali dla mnie zbiórkę. Musiałam uzbierać na wyjazd 10,5 tysiąca złotych. W tej kwocie zwarte są koszty – lotów, wizy, ubezpieczenia oraz szczepień. Każdy wolontariusz wyjeżdżający na misje musi uzbierać tę kwotę, a pomoc mojego zespołu ze Szpitala –pielęgniarek, rehabilitantów, lekarzy okazała się nieoceniona. Jestem bardzo wdzięczna. Okazali mi niezwykłe wsparcie i wiem, że będą czekać na mój powrót. Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła to moje pierwsze miejsce pracy po ukończeniu nauki. Bardzo miło wspominam początki pracy – nigdy nie bałam się pytać ani prosić o pomoc. Zawsze chciałam być związana z dziedziną chirurgii. Odnalazłam się całkowicie na oddziale kardiochirurgii, gdzie czasem bywało bardzo ciężko, ale praca z takim zespołem, szczególnie pielęgniarskim to wielka przyjemność. Mam poczucie, że mam, do czego i do kogo wracać.
– Obawiasz się wyjazdu?
Przede mną jeszcze dużo przygotowań. Trudno jest się pożegnać z rodziną, bliskimi, obecnym miejscem pracy, mieszkaniem, miastem. Wbrew pozorom jestem osobą, która nie lubi zmian. Wolontariat w tak odległym miejscu to dla mnie skok na głęboką wodę. Wiem, że człowiek wraca odmieniony i zostawia w miejscu swojej pracy „kawałek serca”. Zmieniają się priorytety w życiu. Zawsze chciałam wyjechać do Afryki, ale gdy usłyszałam o Ameryce Południowej, to nie miałam wątpliwość. Spełnia się jedno z moich największych marzeń, więc bardzo się na nie cieszę. Zdaję sobie sprawę, że ten rok będzie trudny, ale wierzę, że przyniesie dużo dobrego- dla ludzi tam, dla mnie, ale też dla moich bliskich tutaj- w Polsce. Jest to przede wszystkim wyjazd misyjny, katolicki, więc wierzę w jego głębszy sens. Moja praca w Boliwii będzie polegać też na zwykłych, codziennych czynnościach oraz na pomocy misjonarzowi tam na miejscu, w moim przypadku Siostrze Teresie. Podczas całej mojej misji będą zamieszczane teksty na stronie wolontariatu: https://swm.pl/. Zachęcam do śledzenia moich wpisów, ale także innych wolontariuszy. Już teraz można przeczytać jak wygląda życie w Tupizie, Sudanie Południowym, czy Gambii.
– Będziesz mieć czas dla siebie podczas wolontariatu?
Tak, będę mieć urlop 2, a może nawet 3 tygodniowy. To wszystko jest kwestią porozumienia z moim misjonarzem. Jadę do pracy, ale chciałabym zwiedzić miejsce, w którym będę i mam nadzieję, że uda mi się coś zobaczyć.
– Czy chcesz zachęcić innych ludzi do zainteresowania się tematem wolontariatu?
Oczywiście, na stronie https://swm.pl/ naszego wolontariatu są wszystkie niezbędne informacje, co należy zrobić, aby wyjechać na misję. Chcę zwrócić uwagę, że nie trzeba być osobą wierzącą i nie trzeba mieć wykształcenia medycznego. Często w misjach uczestniczą np. nauczyciele, księgowi, informatycy. Wszyscy są potrzebni.
Wolontariat misyjny to miejsce, gdzie można spotkać wielu wspaniałych ludzi, poszerzyć wiedzę o innych kulturach, kontynentach, a przede wszystkim nieść pomoc innym! To daje ogromną satysfakcję. Trzeba żyć i jeśli mamy możliwość – pomagać słabszym i potrzebującym!